-->


sobota, 25 stycznia 2014

Fate/Zero

A więc dzisiaj kolejne anime z serii Fate! Jeżeli ktoś już obejrzał Stay Night, to pora wziąć się za Zero. Chociaż w sumie nie robi różnicy, które anime obejrzy się w pierwszej kolejności. Przynajmniej moim zdaniem nie ma to znaczenia, ale ta seria, wydaje mi się bardziej udana od pierwszej.


Dlaczego powiedziałam na początku, że obojętne jest którą część obejrzymy najpierw? Bowiem Fate/Zero opowiada o czwartej wojnie o Święty Graal. Akcja toczy się w tym układzie dziesięć lat przed wydarzeniami z Fate/Stay Night. Kiedyś wojny były bardziej oficjalne... Bitwy te zostały "stworzone" przez trzy rodziny Einzbern, Makiri i Tohsaka. Krótko mówiąc to między nimi toczy się wojna i nie dopuszczają do siebie myśli, że mógłby to wygrać ktokolwiek inny niż osoba należąca do jednej z tych trzech rodów. 
Tym razem jednak wojna obiera trochę inny kształt niż w przypadku trzech poprzednich... Einzbernowie są zdeterminowani żeby wygrać, dlatego też wynajmują znanego, bezwględnego zabójcę magów - Emiyę Kiritsugu. Tak, dokładnie. Pamiętacie ojczyma Shiro? To właśnie on miał znaczącą rolę w poprzedniej wojnie i w tej serii przekonacie się jak dużą. Z początku celem Emiyi jest wygrać wojnę, ale z czasem zaczyna się wahać, co jest słuszne, a co nie. Jest rozdarty między swoją nową rodziną, żoną Irisviel i córką Illyą (tak, to ta mała dziewczynka, która w pierwszej serii walczyła dzięki Berserkerowi). 
Ale niestety nie wszystko jest możliwe do osiągnięcia... Kiritsugu przy pomocy znanej nam już Saber, królowej Arturii rozpoczyna walkę o Graal. Okazuje się, że będą musieli zmierzyć się z wieloma potężnymi wojownikami, których tożsamości poznajemy stosunkowo szybko. Z wspaniałym i pełnym godności Riderem, z chcącym zagarnąć wszystko włącznie z Saber Archerem, z oszalałym Berserkerem, dostojnym Lancerem i kilkoma innymi, którzy mogą nas zaskoczyć. 
Jednak ta wojna to nie tylko walki, ale również okres wielkich spisków i poświęceń. Każdy ma jakiś cel, który chce osiągnąć. Każdy ród chce zrobić coś, aby pomóc, zniszczyć, albo dla własnej przyjemności i satysfakcji. Pojawia się tutaj wiele postaci obecnych w Fate/Stay Night. Na pewno poznajemy ojca Rin, który bierze udział w wojnie, a również przekonujemy się jakie były początki tej, w późniejszym czasie, silnej Mistrzyni. Poznajemy lepiej relacje i historię wielu osób obecnych w Fate/Stay Nigth. Dlatego też po obejrzeniu Zero wszystko staje się jaśniejsze, jak również niektóre elementy walki o Graal stają się bardziej logiczne i mają więcej sensu, niż w pierwszej serii. 
Muszę przyznać, że ta wojna jest o wiele bardziej brutalna niż ta, która odbędzie się dopiero dziesięć lat później. Jest więcej krwi, cierpienia, zdrad, zwrotów akcji i na pewno więcej walk. Mogłabym powiedzieć, że wszystkiego jest więcej. A okrucieństwa to aż o wiele, wiele więcej niż w w pierwszej serii. Mamy psychopatów, ludzi bez skrupułów, takich, którzy nie ulegną niczemu. A co za tym idzie czeka nas wiele zwrotów akcji i wyborów, które będą musieli podejmować główni bohaterowie.


Seria pozytywnie mnie zaskoczyła. Na początku jakoś nie byłam do niej przekonana, wydaje mi się, że nawet obejrzałam kilka odcinków, a następnie ją porzuciłam, jednak szybko do niej wróciłam. I nie wiem też dlaczego z początku nie chciałam jej oglądać. Ta seria jest bardziej dynamiczna, bardziej zawiła, a jednocześnie wiele wyjaśnia, skrywa tajemnice, pokazuje rodzinne umowy i spiski, przedstawia poświęcenie. Jak już wcześniej wspominałam wszystkiego jest po prostu: więcej.
Kreska nie bardzo się zmieniła, możliwe, że są jakieś drobne poprawki, ale już przyzwyczajona do niej nie zwracałam na nią większej uwagi. Jednak animacja, którą zaliczę do tego kryterium jest lepsza. Postacie poruszają się bardziej naturalnie, wszystko dzieje się szybciej, gwałtowniej. 
Bohaterowie są interesujący. Powiedziałabym, że nawet bardziej niż w Fate/Stay Night, gdzie nie było za wiele nadzwyczajnych postaci jako Mistrzów. Tutaj większość z nich ma za sobą jakąś historię, są magami z prawdziwego zdarzenia, albo przynajmniej wiedzą jak się walczy. Tym samym powodują, że czwarta wojna jest o wiele ciekawsza niż piąta. Przywołane duchy są nowe, oprócz Arturii i Gilgamesza, których mieliśmy okazję poznać już wcześniej. Pozostali wnoszą tutaj zupełnie nowe historie. 



Niestety nie mogłam znaleźć pierwszego openingu w którym byłby dźwięk... Dlatego też wstawiam drugi.

Ulubiona postać - Rider
Kreska - 8/10
Fabuła - 10/10 
Muzyka - 8/10
Postacie - 10/10
Ocena ogólna - 9

Podsumowując powiem tak: jeżeli ktoś obejrzał pierwszą serię i mu się spodobała, to tym bardziej musi też wziąć się za drugą! Tym bardziej, że ta jest zdecydowanie lepsza od poprzedniej. Była na swój sposób smutna, szczególnie końcówka serii, ale nie będę wam tutaj o wszystkim opowiadać! Sami musicie to zobaczyć. 



3 komentarze:

  1. Przymierzam się do tej serii i przymierzam, ale coś nie mogę zacząć, a właśnie nasłuchałam się sporo pozytywów. Może jak wrzucę ją do planowanych na malu to szybciej sobie o niej przypomnę. hah

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw zacznę od Fate/Stay night a później pomyślę, co tu zrobić z tą. Żebyś mnie już nie męczyła to obiecuję ci, że dzisiaj obejrzę przynajmniej dwa odcinki ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro zaoferowałam się, że obejrzę pierwszą to na pewno zabiorę się też za drugą ;) Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń